Rozdział Szósty.
Jestem z powrotem, oto macie kolejny rozdział.
Wybiła godzina 8. Naruto wyszedł ze swojego biura i jak najszybciej poszedł do Sayo, ta czekała na niego z niecierpliwością.
Sayo: Ooo, cześć Naruto ^^ Nareszcie jesteś, dziękuję, że mnie oprowadzisz.
Naruto: Taaa, żaden problem. Dużo tobie zawdzięczam, Dattebayo!
Przenieśmy się może na trochę do zapomnianej przez świat Hinaty. Naruto obiecał jej, że wróci wcześniej, więc zaczęła się niepokoić...
Hinata: ~ Naruto coś nie wraca :( .... Może miał jakiś wypadek w pracy, albo jest na ważnej misji.... Oby nic mu się nie stało, poczekam jeszcze trochę.... Spokojnie...
Naruto w tym czasie, kiedy Hinatka się zamartwia, sobie chodzi z jakąś dupą poznaną w przeszłości. I zwiedzają pod gwieździstym niebem Wioskę.
Sayo: Jak tu pięknie, ale dużo się pozmieniało... No i twoja twarz na skale, to takie cudne. <3
Naruto: Hehe, no mieliśmy sporo problemów przez takiego jednego..... Ale mniejsza z tym, chcesz cos do picia? Albo do jedzenia?
Sayo: Mam ochotę na lody, a Ty?
Naruto: Dobra, w takim razie poproszę dwa truskawkowe (nawet nie zapytał jej jaki chce smak xD)
Sayo: Jak tam u Ciebie? ^-^
Naruto: Bardzo dobrze, chociaż męczy mnie ta praca. Ale się cieszę. A u Ciebie jak? Myślałem, że nie żyjesz.
Sayo: Też dobrze, chociaż podróżuję sama i ciężko trochę z jedzeniem. Da się przeżyć.
Naruto zmarszczył czoło i zapytał.
Naruto: Opowiesz dlaczego do mnie nie przyszłaś w ,,tamten dzień''?
Sayo: Jasne.
Retrospekcja sprzed 13 lat.
Mały sześcioletni Naruciak siedział samotny przy brzegu jeziorka. Gdy nagle u jego boku pojawiła się mała Sayo, chłopiec na początku był bardzo wrogo nastawiony do niej, ponieważ ludzie z Konohy go nienawidzili, ale z czasem udało im się zaprzyjaźnić, beztrosko rozmawiali, bawili się i skakali po drzewach. Dziewczynka tolerowała Blondynka, gdyż byli w podobnej sytuacji, mianowicie- Tam gdzie mieszkała Sayo, mieszkańcy również jej nienawidzili, szukała przyjaciół i spotkała Lisiego chłopca. Pewnego dnia Naruto o mało nie zginął z rąk Bandziorów z niewiadomej Wioski. Kto go uratował? Sayo- Była uzdolnioną łuczniczką, ale gdy nie miała przy sobie łuku własnej roboty, musiała polegać na swojej mocy. Moc Szkarłatnego Oka była tak silna, że z Bandytów zostały tylko kruche kości i rzeka krwi.(Tak brutalnie) Po tym dniu chłopczyk podziękował Sayo, a ta cieszyła się, że ktoś jej w końcu podziękował.Naruto: Dzieki Sayo, gdyby nie Ty było by po mnie, Dattebayo!
Sayo: Nie ma za co. Ty też byś pewnie tak zrobił
Sayo zbliżyła się twarzą do twarzy Naruto i powiedziała:Mogę dostać buziaka za pomoc? ^__^
Naruciak zarumienił się i pocałował ją w policzek. Potem spojrzeli na siebie i wrócili do wspólnej zabawy. Jednak przyszedł pewien dzień, który zmienił ich zabawę na zawsze....
Sayo: Robi się późno, musze wracać do domu, będę tu jutro o świcie, papapapap Narucio!!!
Naruto: Papa Sayo!
Jednak Sayo nie przyszła, a do młodego Lisiego chłopca doszły słuchy, że w sąsiedniej Wiosce zginęła Czerwono-włosa dziewczyna. Blondyn nie mógł się pozbierać, znowu ktoś nie dotrzymał mu słowa....
Koniec retrospekcji.
Naruto: Więc co się tak naprawdę stało?
Sayo: Moja matka umarła na nieodnalezioną chorobę, nasza mała Wioska przeszła Kwarantannę i padło podejrzenie, że skoro jestem jej córką to jestem tym zarażona. Chciałam się z tobą spotkać, ale wywieźli mnie za granice Kraju Ognia.... Było mi bardzo smutno, chciałam wrócić, ale nie miałam pojęcia jak... Od tamtej pory żyłam sama, przepraszam, jeżeli czułeś do mnie wstręt... Wybaczysz mi?
Naruto popatrzył się smutno na nią. A w krzakach czaiła się HINATKA(HUEHUEHUE). Powiedział: Nie jestem na Ciebie zły, to nie była twoja wina... Wybaczam Ci. I szybkim ruchem uściskał z całych sił swoją najdroższą przyjaciółkę... (przesłodzone to ;d ALE BĘDĘ WAS NĘKAĆ TYM) Z krzaków nie wyglądało to jak przytulenie dawnej koleżanki, Hinata pomyślała, że jej ukochany tak naprawdę jej nie kocha, tylko kocha Sayo, uroniła łzy i po cichu uciekła z tamtego miejsca. Sayo była wzruszona i rozpłakała się, powiedziała jeszcze kilka razy:Przepraszam. Aż w końcu przyjaciele się pożegnali i odeszli w swoje strony.
Gdy Naruciak wszedł do domu nie było w niej żywej duszy- był tylko list zaadresowany do niego. Chłopak zrozumiał, że popełnił błąd, ugryzł się w wargę z której poleciały kropelki krwi i zabrał się za czytanie listu...
TREŚĆ LISTU.
Naruto, wybacz, że byłam dla Ciebie ciężarem, być może nie zrozumiałam twoich uczuć i zrobiłam się egoistyczna, myślałam tylko o sobie, o moich uczuciach.... Jednak masz już kogoś kogo kochasz, cieszę się, że jesteś szczęśliwy, taka piękna dziewczyna trafia się tylko raz w życiu, czekałam na Ciebie, ale Ty nie przychodziłeś, chociaż obiecałeś. Zasmuciło mnie to, ale to chyba tylko dlatego, że patrzyłam na świat przez różowe okulary.... Poszłam więc Cię szukać, kiedy zobaczyłam ją oraz Ciebie wtulonych w Siebie....Nie sądziłam, że grasz na dwa fronty, ale masz takie prawo i ja do tego nic nie mam, słyszałam też twoje słowa : ,,Nie jestem na Ciebie zły, to nie była twoja wina.... Wybaczam Ci.'' Pewnie chodziło o to, że stała jej się krzywda, a Ty nie mogłeś jej pomóc. Mam nadzieję , że będziecie razem szczęśliwi i tego wam życzę z całego serca, które w tej chwili jest przekrojone na małe kawałki moczone w hektarach czarnego płynu sączącego się z pióra..... Pamiętaj, że ja i tak nadal podziwiam twoją determinację i szanuję Cię.
Cieszę się twoim szczęściem!
~Hinata Hyuuga.....
Naruto ledwo przeczytał list dławiąc się łzami lejącymi się z jego niebieskich oczu, takie małe głupstwo, a zniszczył swoją miłość, nie wiedział co ma teraz zrobić, ale było już późno na cokolwiek, zdezorientowany poszedł spać lecz jedna myśl nie dawała mu spokoju. Musiał wybrać albo ukochana, albo najdroższa przyjaciółka...
Hinata w czasie, kiedy Naruto dręczyły nurtujące pytania chodzi po uliczkach Wioski, idzie, idzie do swojego mieszkania... Opustoszałego... Nie ma w nim nikogo...Neji umarł, jej ojciec umarł... Nie miała już nic.... Pomyślała: ~Znów jest tak jak dawniej, tak jakby nic się nie wydarzyło~
Młodzi ,,kochankowie'' nie mogli o sobie zapomnieć to było za silne, Lisi chłopak wstał i przejrzał się w lustrze- Zobaczył w nim swojego ojca i powiedział: Tato, a Ty co byś zrobił?
Lecz postać w lustrze nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła i znikła, a serce Blondyna zaczęło mocniej bić i wtedy zrozumiał: Czyli musze kierować się głosem serca.... Dziękuję, Tato.
Naruto: Koniec z tym, ubieram się i idę szukać Hinaty, mam to gdzieś, że jest późno.... Musze ją znaleźć.
Naruciak ubrał się i wyszedł przed swój dom, powiedział : Cholera jasna ( a może ciemna? ^^) Nic nie widzę. Ale wpadł na pomysł i wszedł w tryb ogoniastej bestii, teraz widział wszystko bardzo wyraźnie. Przemierzał uliczki budynki, wszystko co się dało.... niestety w jej domu nie było ukochanej, więc nie miał wyboru, użył cienistych klonów i razem z nimi szukał dalej. Po 5 godzinnych poszukiwaniach nie było widać dziewczyny... Była 4 rano, był wykończony, zaprzestał poszukiwań i wrócił do domu. Niestety głupi nie odwiedził miejsca, w którym sam przychodzi kiedy jest mu smutno, tam znajdowała się jego Hinatka, zapłakana nie spała cała noc a nad ranem przespała się w małej jaskini.....
Ufff, tyle pisania, ręce opadają XD. No macie rozdział, mam nadzieję, że się podobał. Do następnego!
Zapłakana Hinatka D:
Naruciak szukający ukochanej ^__^
Ojaaa, nie widziałam, że tak się spodoba ^.^ HUEHUE, A zobaczysz co będzie dalej, Muahahah. HEJT HEJT EVERYWHERE.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!